Tęskniłam za pięknymi kolorami drzew. Za rześkimi porankami. Za brodzeniem w chrupiących liściach.
Tęskniłam za otulaniem się miękkim kocykiem, za chowaniem brody w ciepłym szalu. I za wchodzeniem do rozgrzanego pomieszczenia, kiedy jestem zmarznięta. Za spokojnymi wieczorami. I za dzierganiem na szydełku, bo latem jakoś mniej mam na to ochotę.
Tęskniłam za zapachami i smakami jesieni. Dla mnie to między innymi zupa dyniowa, pieczone warzywa, jabłka pod kruszonką czy placek ze śliwkami. I oczywiście herbatka, która najlepiej mi smakuje, kiedy nadchodzą chłodniejsze miesiące.
Lubię to, że mam za czym tęsknić. Pewnie niedługo będę wypatrywać pierwszych zielonych listków, czekać na truskawki i czereśnie. Będę mieć już dosyć kurtek, czapek i ciepłych butów. Najprawdopodobniej nastąpi to niedługo po tym, jak schowam do szafy ostatnie bożonarodzeniowe ozdóbki, do wyciągnięcia których zapewne już niedługo zacznę przebierać nogami.
Ale do tego jeszcze trochę. Na razie staram się nasycić tym, czego mi brakowało.
Dlatego stawiam sobie świeżo zaparzoną herbatkę na stoliku obok sofy i zawijam się w koc. Biorę do ręki książkę albo robótkę, a czasem kota, jeśli któregoś akurat najdzie ochota na przytulanki. Albo włączam coś do posłuchania czy oglądania. A czasami wybieram numer w telefonie i ucinam sobie miłą pogawędkę.
Zanurzam się w jesieni.
A jak Wam mijają ostatnie październikowe dni?
Pozdrawiam,
A.







Dodaj odpowiedź do Kinga CW Anuluj pisanie odpowiedzi