W życiu (i w pracy, również tej jako coach) jedną z moich największych radości jest obcowanie z drugim człowiekiem. Lubię ludzi i lubię z nimi rozmawiać. Ostatnio podczas sesji Klientka zadała pytanie, które aż musiałam sobie zanotować (tak, mam zawsze pod ręką zeszyt):
– No bo co to w ogóle jest odpoczynek?
Niby nic takiego, zwykłe, proste pytanie, ale akurat natrafiło na moment moich osobistych rozważań skupionych wokół tego tematu (wcześniej w trochę humorystycznym wydaniu o wakacjach było tutaj, tu i jeszcze tu). Zaczęłyśmy się wspólnie zastanawiać, czym dla mojej Klientki jest odpoczynek. Z uwagi na etykę pracy, pozostawię to między mną a nią, ale ponieważ temat jest dla mnie interesujący, pozastanawiam się tutaj z Wami.
Doszłam do wniosku, że tak z grubsza biorąc, odpoczynek w moim wydaniu to odmiana. W okresach, kiedy bardzo dużo podróżowałam służbowo, wytchnieniem był pobyt w domu. Wyjazdy, nowe miejsca, nowe smaki, nowi ludzie – to paradoksalnie stawało się zwyczajne, dużo bardziej zwyczajne, niż teraz. Wtedy kilka spokojnych dni w domowym azylu było sposobem na regenerację. Kawa z mojego kubeczka, ten sam znajomy widok za oknem, materac może nieco zapadnięty z jednej strony, ale znany, kochany – to sprawiało, że odpoczywałam i byłam gotowa do nowych wyzwań.
Minęło trochę lat, w międzyczasie przyszła pandemia, a mój tryb życia przestał być tak koczowniczy i zmienił się w osiadły. Było i jest mi miło, dobrze, bezpiecznie. Polubiłam to. Cały czas dom to moja oaza, ale w mniejszym niż kiedyś stopniu jest stricte odpoczynkiem. Teraz odpoczynkiem jest robienie czegoś innego. Wyjazd? Jak najbardziej! Z mojego doświadczenia wynika, że nawet krótki wypad na weekend czy jednodniowa wycieczka wysyłają mój mózg na wakacje. Bywa też, że wychodzę na kilka godzin porobić coś innego niż zwykle (na przykład połazić po muzeum, do którego zawsze chciałam pójść, ale jakoś do tej pory się nie składało) i wracam jak z pobytu na innej planecie.
Zauważyłam, że odpoczynkiem jest dla mnie działanie inne niż to, do którego jestem przyzwyczajona. Na przykład, ja osobiście nie przepadam za kempingiem, ale znam osoby, dla których rozbijanie namiotu i zbieranie gałęzi na ognisko to najlepszy na świecie sposób na zapomnienie o firmowych kłopotach. Z własnego doświadczenia wiem, że zanurzenie się w czynności, która sprawia mi radość, na przykład w przesadzaniu roślinek na balkonie czy w moim bardzo amatorskim malowaniu sprawia, że po zakończeniu czuję się wypoczęta, chociaż także trochę zmęczona.
Z tego wynika kolejna kwestia, że można odpoczywać pomimo, a może nawet dzięki zmęczeniu. Dla mnie to ważne, by zmęczenie było efektem działań niestandardowych.
Aha, i jeszcze jedna rzecz: bardzo mi pomaga odklejenie się od telefonu. Może nie dla wszystkich dobrym rozwiązaniem jest detoks cyfrowy w stylu medytacji Vipassana, ale na pewno schowanie telefonu czy ograniczenie korzystania z niego do minimum bardzo pomaga w takim prawdziwym odpoczynku. Między innymi dlatego, że bez telefonu zyskuje się tyyyyyyyle czasu!
A jak Wy odpoczywacie?
Miłego wieczoru,
A.








Dodaj odpowiedź do ms.blond Anuluj pisanie odpowiedzi