Dzikie galopy.
Tupanie. W zasadzie momentami wręcz łomot. Odgłosy pazurów na podłodze.
(koty wcale nie zawsze są takie cichutkie)
Skoki.
Gonitwy.
Przyczajenie.
Obserwacja…
WTEM! Szalony pościg!
Tłok, syczenie! Odpychanie się wzajemne. Łapoczyny! Przepychanki!
Znowu gonitwy. Po kanapach, po drapakach, po kocich półkach. Podłoga to lawa!
Jakieś naczynie się zakołysało, ale brzdęku nie słychać. Ufik (czyli po mojemu: Uff). Chociaż nie ukrywam, że kilka starych skorup mogłoby zakończyć żywot upadkiem, spowodowanym przez niezgrabność kota.
(koty wcale nie zawsze są takie zgrabniutkie)
Biegi po osi kanapa-kocie półki-kanapa. Oho, stuKOT. Obrazy na pewno poprzekrzywiane.
W sumie biedny ten owad. Specjalnie mu się nie przyglądam, zresztą trudno go dojrzeć, tak szybko się przemieszcza. Widzę tylko coś czarnego i jak na insekta – sporego. Może to ćma? Pewnie jakaś ćma.
BUM-PATABUM! Dwa koty nurkują pod komodę, trzeci już się nie mieści, więc niecierpliwie czeka na zewnątrz. Niepokoję się, że zaraz z tej ekscytacji będą się tłuc między sobą.
Kolejny pościg.
I wreszcie…
Cisza.
Nasłuchuję.
Spokój. Był chaos, ale już się skończył.
Wstaję, idę sprawdzić, czy pobojowisko jest bardzo straszne, czy tylko straszne. No i rozglądam się w poszukiwaniu truchła domniemanej ćmy. Mogła ulec konsumpcji, ale niekoniecznie. A może to jakaś mucha-gigant?
Koty porozwalane w pozach niedbałych na podłodze. Zmęczone.
Widzę w kącie jakiś ciemny, nieregularny kształt.
Ble.
Biorę kłąb chusteczek higienicznych i podchodzę. Brzydzę się. Fujka! Ale wyrzucę to okropieństwo. Chociaż, jak pisałam, szkoda owada.
Pochylam się.
…
Cała ta afera o kawałek czarnej folii, który Iluzja wydrapała z przyniesionej dzisiaj do domu paczki.
(koty wcale nie zawsze są takie mądrutkie).
Pozdrawiam,
A.








Dodaj komentarz