Uwielbiam kupować rzeczy online. Oszczędza mi to mnóstwo czasu i uciążliwego chodzenia po sklepach, w tłumach, hałasie itp. Mam szczęście, że nieopodal domu, przy prywatnym parkingu strzeżonym mam wszystkie paczkomaty świata 🙂
Dwa z nich znajdują się na terenie parkingu. Niby nic niezwyczajnego, ale przy wejściu na parking stoi mały, biały domek.
Wymiary tego domku to mniej więcej trzy na dwa i pół metra. Spadzisty daszek, na daszku antena. Duże okna w trzech ścianach, w czwartej drzwi wejściowe, do których prowadzą cztery schodki. Okna są częściowo przysłonięte firankami, ale kiedy czasami rzucam okiem w ich kierunku, widzę czajnik, telewizor, radio, wygodny fotel. Obok niego wiatrak, jakieś gazety czy książki, w głębi małą lodówkę. Wszystko, co potrzeba 🙂
Pod oknem, w poprzek najbardziej nasłonecznionej ściany stoi kolekcja kaktusów i sukulentów w ceramicznych doniczkach. Niektóre z nich są lekko obtarte albo delikatnie obtłuczone, ale to tylko dodaje tej kolekcji uroku, takie pustynnego charakteru. Od razu mi się przypominają krajobrazy takiej na przykład Arizony.
Przed domkiem jest mikro-wysepka zabezpieczona kamieniami i niskim płotkiem, a w środku mały skalniaczek i krzaczki oraz iglaki. Widać, że wysepka jest otoczona troskliwą opieką. Na środku, wśród wypielęgnowanych roślinek, stoi krasnal. Nie przepadam za takimi krasnalami, ale akurat ten bardzo pasuje do wysepki, sprawia wrażenie, jak gdyby był po prostu na swoim miejscu.
Przy drzwiach wejściowych zamontowany jest czujnik ruchu, więc domek za każdym razem, kiedy przychodzę po paczki, wita i żegna mnie sygnałem dźwiękowym.
I tak sobie myślę, że pan (lub panowie, którzy tam rezydują zapewne na zmianę – przez okno nie potrafię rozpoznać twarzy), stworzył coś swojego i pięknego w środku tego blokowiska. Takie swoje miejsce. Zawsze się uśmiecham, mijając ten domek. Przypomina też mi się wtedy zakończenie „Kandyda” Voltaire’a: „Trzeba milczeć i uprawiać swój ogródek”.
Może szczęście to kilka swoich roślinek, swój świat i święty spokój?
Zostawiam Was z nagraniem uwertury do „Candide’a” Leonarda Bernsteina w wykonaniu kompozytora oraz London Symphony Orchestra z The Barbican Theatre w Londynie, z 1989 roku, czyli trzydzieści trzy lata od momentu premiery tego dzieła na Broadwayu. Jakość nagrania może trąci myszką, ale niektóre ujęcia Bernsteina – bezcenne. Mam wrażenie, że on znalazł swój ogródek. Polecam na dobry humor 🙂 Z tajemniczych powodów trzeba kliknąć w poniższy link, nie udaje mi się wkleić tutaj okienka YouTube:
https://www.youtube.com/watch?v=422-yb8TXj8
A tymczasem zdjęcie młodego Bernsteina na zachętę 🙂

Miłego wieczoru,
A.








Dodaj odpowiedź do Agnieszka Anuluj pisanie odpowiedzi