Chodzić po ludziach i wyżerać im makowca.
Tak by można podsumować ostatnie chwile roku. Nie wiadomo dokładnie, który jest dzień tygodnia, o co tak właściwie chodzi, za oknem co jakiś czas wybuchają fajerwerki tych bardziej niecierpliwych, a najlepszy strój to dresy i świąteczny, lekko wyciągnięty sweter. Z zakamarków lodówki wygrzebuje się ostatnie resztki wigilijnych potraw, dogaduje plany na Sylwestra, a niektórzy sprawdzają oferty biur podróży na lato 2026, bo może będzie dobra cena na first minute.
Końcówka grudnia. Czas jest trochę z gumy, dni się rozciągają jak wielkie, poświąteczne rubato.
W tym wszystkim chętnie wypełzam z domu i się goszczę. Wreszcie jest czas porozmawiać bez pośpiechu, wymienić się prezentami („U nas był Mikołaj!” – „A u nas też i zobacz, co dla Ciebie zostawił!”), wypić niespiesznie drugą, trzecią, czwartą kawkę, trzy herbaty i pomóc w wykańczaniu makowców, serników i pierników, w zamian przynosząc swoje.
Podziwiam choinki i dekoracje, patrzę, jak się zmieniają cudze dzieci i zwierzaki domowe, dowiaduję się nowych rzeczy, rozmawiamy, opowiadamy, wspominamy i się śmiejemy. Jest tak jakoś… pozytywniej. Ciepło, miło i spokojnie. Magia świąt nadal trwa.
Za jakiś czas przyjdzie szaruga chudego przednówka i pełne niedowierzania przedwiośnie ze swoimi dziarskimi krokusami i pełnymi energii przebiśniegami. Ale to jeszcze nie teraz.
Jeszcze się można pozamyślać, poprzeciągać, popić barszczyku, zapatrzyć na choinkę i pośnić migotliwe sny.
Jeszcze trochę 🙂
Dobrego ostatniego dnia roku!
A.







Dodaj komentarz