Znowu jest niedziela i znowu wzięło mnie na niedzielne rozważania, tym razem na temat rytuałów.
Zastanawiałam się, czy ja coś takiego w ogóle mam. Uznałam, że tak! Jeżeli mogę, to lubię rano pójść na długi spacer, a potem powoli zjeść śniadanie, ale takie śniadanie w wersji ekstra, którego w dni powszednie nie mam czasu przygotowywać.
Można powiedzieć, że to żaden rytuał, tylko po prostu spokojny poranek. Ale w moim odczuciu to coś wyjątkowego.
Niedawno gdzieś przeczytałam, że jednym z prawdziwych luksusów w życiu są spokojne poranki. To we mnie utkwiło. Spokojny poranek to dla mnie taki, podczas którego mogę względnie dowolnie (biorąc pod uwagę domowników, rzecz jasna) dysponować czasem. To rzeczywiście jest luksusowe, bo czas jest jedną z najcenniejszych rzeczy na świecie. Mieć go dla siebie i przeznaczyć, na co się chce – to wolność w czystej postaci.
I dlatego, kiedy mi się zdarza taki poranek, zazwyczaj niedzielny (chociaż czasami wypada także w inne dni tygodnia), czuję się jak pirat na dziobie okrętu. Przede mną ocean. Pływają w nim oczywiście takie rzeczy, jak pranie, odkurzanie, obieranie ziemniaków, wizyta u dentysty i trudna rozmowa, ale jest też bezkresny horyzont i nieskończone możliwości.
To mnie zawsze napawa optymizmem 🙂
Ahoj!
A.







Dodaj komentarz